NBA Playoffs – mistrzowie toną, a Rose zachwyca

8 Maj, 2011

Rose nie ma litości dla rywali (fot. Adidas Italy/CC/flickr.com)

Los Angeles Lakers najprawdopodobniej odpadną już w drugiej rundzie PO z Dallas Mavericks. Chicago Bulls wygrali z Atlantą Hawks na wyjeździe. Memphis Grizzlies udowodnili, że potrafią pokonać każdego. Zwycięsko z ciężkiego boju wyszli Boston Celtics i nadal liczą się w walce o Finały Konferencji.

Dallas Mavericks (3) vs Los Angeles Lakers (2)

Game3 – 98:92

Stan rywalizacji: Mavericks 3-0 Lakers

Jeśli ktoś stawiał na Dallas przed rozpoczęciem tej serii, może na tym nieźle zarobić. Tylko jakiś cud/kataklizm może jeszcze uratować obecnych mistrzów NBA. „Obrońcę na Dirka Nowitzkiego zatrudnię od zaraz”: takie ogłoszenie powinien wywiesić Jerry Buss, właściciel Los Angeles Lakers. Prawdopodobnie odzew byłby zerowy. Problem polega na tym, że Niemca w takiej formie jak w tym roku można najwyżej próbować ograniczyć. Nowitzki jest w stanie trafiać właściwie w każdej sytuacji, nawet z odchylenia i z ręką przeciwnika zasłaniającą kosz (w końcu to jego znak firmowy). Dodatkowo jest niesamowicie zdeterminowany, żeby wreszcie zdobyć tytuł. Podobnie jak Marc Cuban (właściciel Mavericks), który na listę transferowych sukcesów może wpisać sobie sprowadzenie Tysona Chandlera. Takiego twardo grającego pod koszami, potrafiącego zarazić kolegów z drużyny swoją energią centra, bardzo długo brakowało w Dallas (Mavericks chcieli przecież ściągnąć Marcina Gortata latem 2009, ale Magic wyrównali ofertę i Polak został w Orlando). Wygląda na to, że Lakers mogą powoli pakować się na wyprawę na ryby. Jeszcze żadnej drużynie w historii NBA nie udało się wyjść cało ze stanu 0-3 w playoffach. Było 98 takich przypadków.

Dirk Nowitzki nie pozwoli, żeby jego to Mavs zostali tak pokonani. W meczu nr 3 znów nic sobie nie robił z obrony Lakers, obojętnie kto był odpowiedzialny za pilnowanie Niemca. 32 punkty, 12/19 z gry, 4/5 za 3, 9 zbiórek i strzelecka pewność w zaciętej końcówce. Równie ważne rzuty trafiali Jason Terry (23pkt.) i zapomniany nieco Peja Stojaković (15 pkt. Z czego 11 w czwartej kwarcie, 3/7 za 3), który znów regularnie trafiał rzuty z wyskoku, jak za najlepszych lat. Jason Kidd (11pkt. 9as.), Tyson Chandler (8pkt. 5zb.) i reszta zawodników Dallas wywiązali się z powierzonych im zadań. Lakers mogli wygrać ten mecz, ale zaprzepaścili swoją szansę w ostatnich minutach. Przez całe spotkanie żaden z zespołów nie wypracował dwucyfrowej przewagi. Jeszcze w połowie czwartej kwarty „Jeziorowcy” prowadzili 8 punktami, jednak decydujące 5 minut przegrali aż 7:20. Atak Lakersów był bardziej zbilansowany niż w poprzednich meczach serii, ale mistrzom zabrakło lidera, który pociągnąłby zespół za sobą. Kobe Bryant (17pkt. 6as.), Pau Gasol (12pkt. 8zb.), Andrew Bynum (21pkt. 10zb.) i Lamar Odom (15pkt. 6zb.) nie byli w stanie odpowiedzieć na znakomitą grę Nowitzkiego w kluczowych fragmentach meczu.


Memphis Grizzlies (8) vs Oklahoma City Thunder (4)

Game3 – 101:93 (1d)

Stan rywalizacji: Grizzlies 2-1 Thunder

„Misie” z Memphis przeistoczyły się w tych playoffach w prawdziwe „Niedźwiedzie”. I są głodne. Grizzlies wyrwali zwycięstwo z rąk Thunder, którzy zmarnowali 16 punktów przewagi.

Pierwszą kwartę lepiej rozpoczęli goście, szybko wychodząc na prowadzenie 7 punktami. Oklahoma dobrze broniła, Kendrick Perkins i Serge Ibaka (3blk. w pierwsze 12min.) zacieśniali strefę podkoszową uniemożliwiając Randolphowi i Gasolowi oddawanie łatwych rzutów. W ataku rozkręcał się Kevin Durant (9pkt w 1Q). Oba zespoły kilkukrotnie zmarnowały piłkę oddając nieprzygotowane rzuty. Memphis przełamali się w końcówce tej części meczu. Gospodarze kilka razy zatrzymali rywali pod własnym koszem i skutecznie odpowiadali. Dwa podania Tony’ego Allena nad obręcz do wysokich i parę celnych rzutów z półdystansu złożyło się na mini-rajd 8-0. Kwarta zakończyła się prowadzeniem Grizzlies 22:20. W ostatnich sekundach Grievis Vasquez przechwycił podanie Duranta, a punkty zdobył O.J. Mayo (8pkt w 1Q).

Drugą odsłonę wyraźnie wygrali Thunder. Po spudłowaniu trzech pierwszych rzutów regularnie trafiać z gry lub z rzutów wolnych zaczął rezerwowy James Harden, kilka punktów dorzucił Ibaka (12pkt. 4blk. 5zb. Po I połowie). Już 8 asyst miał Westbrook. Randolph (10 pkt. 7zb. Po 2Q)i Gasol dalej byli skutecznie ograniczani. Grizzlies zostali 8 punktów z tyłu, trafiając 39% rzutów, pozwalając rywalom na 45,2% skuteczności.

Obraz gry nie zmienił się po przerwie. Wysocy Memphis byli odcinani od podań lub wypychani spod kosza. Oklahoma skutecznie walczyła o punkty z ponowień. Po 7 minutach trzeciej kwarty ich przewaga wynosiła 16 punktów. W jednej z akcji Ibaka skręcił lewą kostkę, ale był w stanie wrócić do gry już po minucie. Przed ostatnią częścią meczu goście prowadzili 76:63 i wydawało się, że świetnie spisujący się duet liderów Thunder Durant (19pkt. 8zb.) – Westbrook (18pkt. 10as. 5zb.) nie pozwoli koszykarzom Grizzlies na skuteczny come-back.

Memphis miało inne plany. Na początku czwartej kwarty zaliczyło „run” 6-0, a publiczność z miejsc poderwał atomowy wsad Sama Young’a. Durant odpowiedział rzucając 4 punkty z rzędu, ale nie zraziło to gospodarzy, którzy na 5min. przed końcem zmniejszyli straty do 3 punktów. Za 3 trafili Mayo i Mike Conley, 2 punkty po zbiórce w ataku dołożył Allen. W defensywie Grizzlies również spisywali się dobrze. Westbrook i Durant nie byli w stanie oddać czystego rzutu. Do remisu doprowadził celnym osobistym Allen. Na zegarze pozostawało nieco ponad 3min. Żaden z zespołów nie był w stanie rozstrzygnąć meczu na swoją korzyść w podstawowym czasie. Czwarta kwarta zakończyła się wynikiem 86:86. W dogrywce Grizzlies nie dali gościom szans, skutecznie grając i w ataku i w obronie.

Zwycięstwo dla Grizzlies wyszarpali przede wszystkim Zach Randolph (21pkt. 8/22 z gry 21zb.), Mike Conley (18pkt. 5zb. 2przech.), Marc Gasol (16pkt. 7zb. 3Blk.) i O.J. Mayo (18pkt. 6zb. 2przech. 2blk.). Tony Allen (10pkt.) swoją cegiełkę dołożył przede wszystkim w obronie, uprzykrzając życie rywalom jak tylko mógł. Gospodarze 40 razy stawali na linii rzutów osobistych, goście 23. Memphis udało się ograniczyć skuteczność Oklahomy do 36,6% i wymusić 13 strat (przy 9 własnych). Głównym problemem Thunder był brak wyraźnego lidera w końcówce. Kevin Durant (22pkt. 10/24 z gry 12zb.) przez tych kilka kryzysowych minut czwartej kwarty nawet nie dotknął piłki. Russel Westbrook (23pkt. 7/22 z gry 12as. 6zb. 2przech. 7 strat) próbował samodzielnie wygrać mecz zamiast szukać Duranta – najlepszego strzelca sezonu zasadniczego NBA – mimo że sam też nie miał swojego dnia. Podstawowi podkoszowi Thunder: Ibaka (14pkt. 8zb. 6Blk.) i Perkins (6pkt. 13zb.) zagrali nieźle, ale znowu nie udało im się wyłączyć z gry liderów Grizzlies.


Boston Celtics (3) vs Miami Heat (2)

Game3 – 97:81

Stan rywalizacji: Celtics 1-2 Heat

Celtics musieli wygrać ten mecz. I robili wszystko, żeby pokonać Heat. Nie mogły im w tym przeszkodzić nawet kontuzje. Shaquille O’Neal (8min. 2pkt. 1as.) wyszedł do gry pierwszy raz od lutego, z niezaleczoną łydką. Mimo krótkiego epizodu na parkiecie, robił różnicę w porównaniu do poprzednich spotkań serii. Rajon Rondo (6pkt. 11as.) utrudniał wyprowadzenie piłki przez Miami, nawet grając z bolesnym urazem lewego łokcia.

Już w pierwszej kwarcie dało się zauważyć większą intensywność i koncentrację w grze Celtics. Po pierwszej kwarcie gospodarze prowadzili 27:21. Jeszcze przed przerwą Heat doszli na 2 punkty. W trzeciej odsłonie Boston powiększył przewagę i kontrolował ją do samego końca. Zwycięstwo przypieczętował Paul Pierce dalekim rzutem za 3 w ostatniej sekundzie na rozegranie akcji.

Celtics zagrali z pełnym zaangażowaniem, co okupili kilkoma urazami. (Rondo, Pierce, West, O’Nealowie). Dłuższa ławka rezerwowych bardzo się przydała. Kevin Garnett (28pkt. 13/20 z gry 18zb.) zdominował Chrisa Bosha (6pkt. 1/6 z gry 5zb.) i w ataku i w obronie. Paul Pierce (27pkt. 5zb. 5as.) był w lepszej formie fizycznej niż poprzednio. Ray Allen dorzucił 15 oczek, dobre mecze z ławki zagrali Delonte West (11pkt.) i Jeff Green (6pkt.). Dwyane Wade (23pkt. 8/19 z gry 6zb, 7as.) i LeBron James (15pkt. 6/16 z gry 7zb. 5blk.) tym razem nie mieli za wiele swobody. Mario Chalmers (17pkt.) i Joel Anthony (12pkt. 11zb.) byli jedynymi rezerwowymi Miami, którzy potrafili nawiązać walkę. Heat zabrakło również eksplozji formy jakiegoś zawodnika. W pierwszym spotkaniu rewelacyjnie zagrali Wade i James Jones, w drugim cała „Wielka Trójka”. Trzecie spotkanie przebiegało pod znakiem twardej walki i poświęcenia graczy Celtics. Ciężko powiedzieć, czy w związku z problemami zdrowotnymi zespół z Bostonu będzie stać na kolejne takie zrywy.


Atlanta Hawks (5) vs Chicago Bulls (1)

Game3 – 82:99

Stan rywalizacji: Hawks 1-2 Bulls

Derrick Rose to MVP tego sezonu. I jak to most valuable player powinien, potrafi zagrać świetnie, kiedy jego drużyna tego potrzebuje. Bulls już w pierwszym meczu w Atlancie odzyskali przewagę własnego parkietu, pewnie pokonując Hawks. Zespół z Chicago konsekwentnie budował prowadzenie, po trzech kwartach miał 17 punktów przewagi i utrzymał ją do końca. Rose (44pkt. 16/27 z gry i 4/7 za 3, 7as. 5zb.), który pobił swój rekord punktów w karierze, nie wygrał tego meczu sam. Do poziomu lidera dostosowali się wszyscy koledzy z drużyny, każdy grał bez oszczędzania się. Joakim Noah (2pkt. 15zb. 5blk.) siał postrach pod tablicami, dobrą zmianę Carlosowi Boozerowi (6pkt. 6zb.) dał Taj Gibson (13pkt. 11zb. 2blk.), swoje po cichu dołożyli Luol Deng (7pkt. 6zb.), Kyle Korver (11pkt.) i C.J. Watson (8pkt.). W zespole Hawks drugi mecz z rzędu najlepszym zawodnikiem był Jeff Teague (21pkt.) i znowu nominalni liderzy Atlanty nie grali tak, jak tego się od nich oczekuje. Joe Johsnon (10pkt.), Al Horford (10pkt. 8zb.), Josh Smith (17 pkt. 13zb. 4blk.) i Jamal Crawford (7pkt.) muszą wykrzesać z siebie więcej, jeśli chcą pokonać Chicago Bulls Derricka Rose’a.


MW

Dodaj komentarz